Gdy jedzenie nie z radością, a z cierpieniem się kojarzy

Chyba do napisania żadnego tekstu
nie przymierzałam się tak długo, jak do tego. Najtrudniej jest pisać o rzeczach
ważnych tak, aby uniknąć banałów. Kiedy dostałam propozycję współpracy od
Ogólnopolskiego Centrum Zaburzeń Odżywiania, nie mogłam odmówić. Przecież dwie,
w pewien sposób bliskie mi osoby, bardzo boleśnie przekonały się, czym takie
zaburzenia są. A później zaczęłam liczyć. Czy to aby na pewno były tylko dwie
osoby? Trzecia, czwarta, piąta… Liczyłam na palcach, aż mi ich zabrakło.
Ja sama przetestowałam setki
diet: dietę 1000 kalorii, Southbeach, Dunkana, 
kartoflaną, kapuścianą, lewej ręki, prawej nogi, rybich łusek,
czerwonego kapturka, chińskich znaków zodiaku. Jedyne, co przez wiele lat udało
mi się osiągnąć, w związku z tymi wszystkimi dietami, to dwa wnioski: kiedy się
odchudzam, jestem nieszczęśliwa. Drugi – diety cud nie istnieją. Po prostu nie.
Jeśli takowa by istniała, to jej twórca – mądra głowa, dostałby pewnie nagrodę
Nobla albo inny Order Uśmiechu. I w końcu porzuciłam myśli o dietach, stawiając
na zdrowy rozsądek, czyli racjonalne żywienie i wysiłek fizyczny. Ale o tym
przy innej okazji…

Swoją drogą naprawdę przeraża mnie,
że w Internecie, na wielu forach, pojawiają się pytania typu: jak schudnąć 16
kg. w dwa tygodnie? A co przeraża jeszcze bardziej? To, że jednocześnie
pojawiają się idiotki, które potwierdzają, że faktycznie taki wynik, w tak
krótkim czasie da się osiągnąć, proponując jadłospis typu: „śniadanie:
rzodkiewka i pół szklanki herbaty, obiad: wacik nasączony octem, kolacja:
możesz powąchać kromkę chleba. Polecam, naprawdę działa, dzięki tej diecie
czuję się świetnie. Jolka.”
W telewizji też mamy tego pełno.
Aż mi się włosy na głowie jeżą, jak widzę reklamę z kobietę dosłownie
opychającą się jedzeniem, która następnie łyka jakąś tabletkę i hopsa! W
magiczny sposób zyskuje talię osy. Owszem, czasem pojawia się wzmianka, że
działanie preparatu jest potwierdzone u osób, które zadeklarowały faktyczną
chęć zrzucenia wagi  (a co za tym idzie,
zapewne przestały się niezdrowo objadać, zaczęły ćwiczyć, a tabletki „odchudzające”
były tu tylko dodatkiem). Ale kto by zwracał uwagę na takie komentarze w
reklamie telewizyjnej, w której liczy się przede wszystkim obraz. A przecież jest
w nich pokazane, że się chudnie. To osoba siedząca przed telewizorem, czasem naprawdę
nieszczęśliwa, uwierzy, że jak połknie tę tabletkę, to i jej spadnie kilka kilo.
Ale, ale… wróćmy do głównego
tematu. Zaczęłam liczyć i przypominać sobie o kolejnych,  bliskich i dalszych osobach, które
cierpią/cierpiały, na zaburzenia odżywiania: anoreksję, bulimię lub jeszcze
gorzej: jedno i drugie jednocześnie…  A każda
z nich to naprawdę piękna dziewczyna*. Więc czemu stało się tak, jak się stało?
Skąd i dlaczego nadeszła choroba? Czasami to wyniesione z dzieciństwa
kompleksy, różne życiowe niepowodzenia, rodzące chęć „przejęcia kontroli” nad
swoim życiem (a przecież wagę tak „łatwo” kontrolować), a także wiele innych
powodów, których nie sposób jakkolwiek sklasyfikować.
Czego nauczyłam się, mając
kontakt z osobami cierpiącymi na zaburzenia odżywiania?
– nigdy nie zrozumiesz, jak
wychudzona osoba może wciąż znajdować na swoim ciele „wałki tłuszczu”. I mówić,
że „jest za gruba”. Nawet, gdy waży 33 kg.
– anorektycy to mistrzowie w
ukrywaniu jedzenia. Wydaje Ci się, że zmusiłeś do niego anorektyczkę? Ba! Jecie
wspólnie obiad i nawet patrzysz, jak połyka kolejne porcje? Nie ciesz się
idioto. Za każdym razem, kiedy  chociażby
na ułamek sekundy zamykasz oczy, ona chowa jedzenie. Wypluwa to, co rzekomo
połknęła i chowa. np. do rękawa. A później się tego pozbywa.
– nie pomagają prośby, ani groźby
– nie zmusisz osoby chorej na zaburzenia odżywiania, aby zaczęła jeść lub
przestała powodować wymioty, jeśli sama tego nie chce. Czasem zgodzi się dla
świętego spokoju, ale tak naprawdę po prostu jeszcze bardziej będzie ukrywała,
że jest chora.
– anorektycy, bulimicy czasem
wolą umrzeć, niż przytyć chociażby kilka gramów. Niestety.
Na szczęście jeśli pojawia się
chęć wyzdrowienia, jest wiele miejsc, które pomagają osobom cierpiącym na
zaburzenia odżywiania. Jednym z nim jest Centrum, o którym wspomniałam na samym
początku – Ogólnopolskie Centrum Zaburzeń Odżywiania, które prowadzi różnorodne
formy wsparcia dla osób chorych oraz ich bliskich: ośrodek leczenia, grupy
terapeutyczne, pomoc e-mail, telefon zaufania oraz działania
edukacyjno-informacyjne. Szczegóły na www.centrumzaburzenodzywiania.pl.
Jeśli znacie kogoś, kto potrzebowałby ich pomocy, dzwońcie, piszcie, na pewno
pomogą.
* Takie zaburzenia nie są
przypisane tylko do jednej płci, cierpią z ich powodu również mężczyźni, jednak
ja spotkałam się tylko z kobietami.

2 Comments

  1. znam ten problem. sama się z nim borykałam. ale wygrałam z anoreksją, dziś jestem radosną, korpulentną, pulchniutką kobietką. i cieszę się z życia. więc mówię – da się z tego wyjść. tylko trzeba chcieć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *